piątek, 24 grudnia 2010

Nie rozumiem

-Ale ty mi nigdy nic nie mówisz.
-Czemu miałabym to robić? Mam zacząć za ciebie myśleć?

Może zacznę od tego, że święta to dla mnie bardzo smutny i dołujący okres. Cóż mamy wigilię a ja się pokłóciłam z Piotrem. O co poszło, pada pytanie. W sumie to boli mnie to, że nie umie pomyśleć. Boli bardzo. Bo kiedy mam ochotę iść płakać w kąt wiem, że on mnie nie zatrzyma. nie złapie za rękę, nie powie "nie pozwalam, nie chcę i już." On pokiwa głową, przytaknie i będzie płakał nad tym, że ja tak robię. I tu się rodzi pytanie. Czemu tego nie umie? Czemu zamiast niego słyszę to od kogoś innego?

-Przeraża mnie szybkość, z jaką osoba anonimowa staje się bliską, a osoba bliska anonimową.

Zastanawiam się czy wina leży po mojej stronie. Powiedział, że nigdy mu nic nie mówię. Ale kiedy ja mu wszystko powiem, co ma zrobić, jak się zachować. To traci sens i wartość. Nie chcę myśleć za niego. Boję się, że tak zostanie. Boję się, że coraz więcej rzeczy mnie od niego oddala. Coraz bardziej się od siebie oddalamy. A ja tak bardzo tego nie chcę. Podświadomie coraz bardziej pcha mnie w ręce innego....


wtorek, 7 grudnia 2010

Ka-ru-ze-la

-Jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.

Karuzela, karuzela, kręci mi się w głowie. Za dużo się dzieje, za dużo emocji. Powoli się rozdzieram na dwa, jedna lgnie do tego co jest, drugi skrawek ucieka do czegoś nowego. Jednak to nie jestem cała ja, ani tu ani tu. A powinno być inaczej. Tylko czemu nie potrafię przechylić szali? Strach strach, bo tyle czasu już minęło, a tam nieznane, nie wiadomo czy przetrwało by próbę czasu. Chyba nie ma co ryzykować. Oh gdyby tak się te dwa bieguny spotkały, może by to nimi wstrząsnęło. Może nauczyli by się czegoś od siebie. Ale chyba lepiej zostawić ich tak jak są, może lepiej by się tak nie stało bo jeszcze ostatecznie bieguny się zabiją i zostanę sama.

niedziela, 5 grudnia 2010

Wspomnienia, które zniknęły

-Gdzie jestem? Kim jestem? Co ja tu robię?... kim jesteś?

Kościół to drugie miejsce gdzie moje myśli są głębokie i przepływają przez głowę bez większych przeszkód. Boskie błogosławieństwo? I tak się zastanawiałam co bym zrobiła gdybym straciła pamięć. Jakby wyglądało moje życie? Musiałabym wszystkich ludzi poznawać na nowo. Nie wiem czy potrafiłabym im spojrzeć w twarz. Ale... może wtedy byłoby mi łatwiej zaakceptować jakiś ludzi, no i zapomniałabym tych, których pamiętać nie chcę. Amnezja ma dobre i złe strony. Nie ważne jednak jak wiele tych dobrych stron miała, nigdy nie chciałabym jej doświadczyć. Nienawidzę bezradności, a wtedy czułabym się jak dziecko w mgle.

sobota, 4 grudnia 2010

Rodzina, dzieci i gry komputerowe

-Ale ja naprawdę się staram. I jeśli trzeba będę starał do końca życia.
-A co jeśli wszystko skończy się tylko na staraniu?

Długo rozmawialiśmy. Ja płakałam, on z resztą też. Wymienialiśmy się słowami jak piłeczkami. Ostrożnie dobranymi, niezbyt przesadzonymi, by nie zraniły, by nie omylnie nas zrozumieć. Trochę to wyglądało jakbyśmy wymyślali na szybko odpowiednią odpowiedź. Prawidłową. Ale ja całe życie miałam różne dziwne wrażenia. Często błędne. Ja po prostu chciałam pierwszy raz w życiu poczuć, że jestem dla kogoś najważniejsza. że jestem potrzebna. Nie chcę by ponad mną była praca, komputer czy gry. Nigdy nikt mnie tak nie traktował chciałam choć raz poczuć się potrzebna. Ale wymagam od życia czegoś czego dostać nie mogę. Zawsze coś stało albo nad, albo na równi ze mną.


U dziadków czytałam horoskop. I teraz sama nie wiem co o nim myśleć. Pisze, że w grudniu mój partner może nie do końca spełniać moich oczekiwań, że będzie gorzej, ale bym nie skreślała wszystkiego. Zarazem piszą bym spodziewała się pierścionka pod choinką, albo innej niespodzianki, która popchnie związek do następnego kroku. Cieszyć się czy martwić? Oto jest pytanie.

Rozmowa zeszła również na temat mojej kuzynki i jej ciąży. Ona nie ma pracy ani on a mają już małe dziecko. Mieszkają u rodziców. Nie mają na nic pieniędzy. Pomyślałam sobie jakby to wyglądało u nas i ogarnęło mnie przerażenie. Też byśmy tak skończyli? Oboje bez studiów, bez pracy, bez mieszkania. Na łasce rodziny. Różnica między mną a kuzynką jest tu taka, że mam osoby, które mogłyby mnie wspomóc. Ona ich nie ma. On musiałby się przeprowadzić tutaj. Znaleźć szybko prace o co naprawdę tu trudno. Albo pracowałby tam i tylko przyjeżdżał w weekendy i przysyłał pieniądze. Nie chcę takiego życia. Czyli jest za wcześnie? Dopiero teraz wiem, że mimo iż bardzo chciałabym już założyć rodzinę to jest na to stanowczo za wcześnie.... co nie oznacza, że nie chciałabym oficjalnie być czymś więcej niż tylko jego dziewczyną. Do tego nie są potrzebne pieniądze, praca czy mieszkanie. Ale to jest temat, na który nie mam co na razie liczyć.

piątek, 3 grudnia 2010

Czemu tyle siedzę w wannie?

-Czemu ty spędzasz tyle czasu w wannie?
-Widzisz, ja nie chodzę tam tylko się umyć. Kiedy zanurzam się całkiem w wodzie czuje się jakbym umierała. Moje serce bije tak głośno jakby ktoś walił pięścią w drzwi. Powoli, ale stanowczo.

Jak zapewne wiecie człowiek najwięcej i najkreatywniej myśli w łazience. I statystyki czy ludzie mogą mówić, że wszystkie pomysły przychodzą na kibelku. U mnie jest inaczej. To wanna jest moją oazą, to w niej wszystkie myśli przepływają spokojnie bez ograniczeń. Większość jednak dotyka tematu śmierci.

Kiedy tak wpatruję się w ten poplamiony, biały sufit, obdarte, gołe ściany z resztkami farby, starą, plastikową szafkę na kosmetyki i wielki bojler z wystającymi metalowymi rurami czuję się naprawdę jakbym umierała. Bo w końcu śmierć jest obdarta z wszystkiego. Jesteś goły. Nie ma nic.

Bardzo lubię leżeć w wodzie. Chciałabym też w wodzie umrzeć. Ale nie przez utonięcie. Zasnąć w niej. Lubię jej dotyk na skórze. Konsystencję. Lubię jak wciska się do uszu gdy zanurzam się cała.