piątek, 2 września 2011

Wrrraawww

Chcę zrozumienia. Nawet jeśli jestem do bólu inna, wyklęta, pogardzona, szokująca, perwersyjna i pierwsza w kolejce do spalenia na stosie.

Co byście uczynili jakby został wam miesiąc życia? Jakbyście wykorzystali ten czas? Mając tę świadomość. Czy coś by się zmieniło?

Co do moich codziennych dni to zabrałam się za siebie i od wczoraj zaczęłam ćwiczyć. Nie jest to jednak jakiś super mega wysiłek dla poprawy kondycji. Chcę wrócić do tej sprężystości jaką miałam kiedyś. Dlatego też codziennie się rozciągam rano. Może pomaga może nie po dwóch dniach nie mam co liczyć na efekty. Do tego robię po 20 brzuszków (ta mój błąd) na górne mięśnie brzucha. Heh nie znam prawidłowej nazwy na to, po prostu nie robisz ich normalnie tylko przy np. łóżku, nogi muszą być pod kątem prostym na łóżku i nie dociągasz do końca. Hah ja i moje fachowe tłumaczenie. Z resztą nieważne. Teraz znów wrócę do nauki. 5 egzamin. Czy się boję? Trochę. Coś tam zawsze napiszę, ale i tak się boję. Jeszcze wczoraj było mi to obojętne, dziś w sumie też jest. Chodzi o to, że nie chciałabym się przekonać, że ten tydzień zapierdalania był na marne. Że wypruwałam sobie flaki na marne.

Wczoraj koło 1 w nocy skończyłam moje wiedźmowe dzieło. Jestem z niego dumna. Wyszło lepiej niż sądziłam. Tylko skrzydła ma trochę połamane, ale cóż. Jeszcze jednak się nie odważyłam wypowiedzieć ostatecznych słów. Zrobię to chyba przed egzaminem, tak na szczęście. Mam nadzieję, że nie będzie skutków ubocznych. No ale o tym mogę się w sumie nigdy nie dowiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz